Autor Wiadomość
anniselle
PostWysłany: Wto 19:48, 27 Wrz 2011    Temat postu:

Dziękuję bardzo, właśnie zabieram się za przeglądanie forum. Na razie czuję się jeszcze trochę niepewnie ale mam nadzieję, że szybko mi to minie i ani się obejrzę, a zacznę trzaskać posty jak opętana.

@Level: aktualnie pracuję w kawiarni Tchibo ale intensywnie myślę o zmianie pracy, zobaczymy...
Sela
PostWysłany: Wto 18:50, 27 Wrz 2011    Temat postu:

New, napisz cos wiecej,jak juz tu jestes:)
Level
PostWysłany: Wto 18:45, 27 Wrz 2011    Temat postu:

o, gdzie pracujesz slonko? :)
Newyorka
PostWysłany: Wto 18:02, 27 Wrz 2011    Temat postu:

już już! :D Sorrrki, nową pracę zaczęłam muszę się ogarnąć czasowo! Już dostęp jest!
Level
PostWysłany: Pon 19:35, 26 Wrz 2011    Temat postu:

oh, a jeszcze nie masz? napisz do newyorki :)
anniselle
PostWysłany: Pon 19:26, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Na pewno Ci się uda :)
A ja tymczasem czekam z niecierpliwością na uzyskanie pełnego dostępu do forum...
Level
PostWysłany: Pon 18:50, 26 Wrz 2011    Temat postu:

no, gratuluje! takie osoby jak ty daja mi wielka motywacje, bo moje 164cm i obecnie 80 kg jest straszne. ale skoro mnie sie udalo zejsc do 68 (i wrocic do 80 -.-) a tobie zejsc z 85 do 55 (moje wymarzone jest 52) to mnie tez sie moze udac :)
Sela
PostWysłany: Pon 13:01, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Coraz nas wiecej, super:) witamy i zyczymy powodzenia;]
anniselle
PostWysłany: Pon 9:05, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Nie zauważyłam, nie zdążyłam jeszcze ogarnąć tego forum, jestem w tym bardzo zielona. Dzięki :)
Kropka
PostWysłany: Pon 8:57, 26 Wrz 2011    Temat postu:

A i gdzieś tu jest temat, w którym Newyorka pisała, żeby napisać do niej maila z prośbą o przyjęcie. Tak w razie jakbyś nie zauważyła ;)
anniselle
PostWysłany: Pon 8:42, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Teraz ważę 67 kilogramów. Moja waga docelowa się nie zmieniła. Nadal marzy mi się cyferka 49.
Kropka
PostWysłany: Pon 8:37, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Witaj. To ile teraz ważysz? I do jakiej wagi dążysz?
anniselle
PostWysłany: Pon 8:30, 26 Wrz 2011    Temat postu: anniselle - walka o doskonałość

Witam, trafiłam tutaj widząc linka na blogu jednej z użytkowniczek pingera. Już od jakiegoś czasu noszę się z myślą o dołączeniu do któregoś z for internetowych, dlatego postanowiłam zaryzykować i spróbować szczęścia tutaj.

Odkąd pamiętam, w sieci używam pseudonimu anniselle, czasami Annie B. (co kto woli). Mam 20 lat, a z ED borykam się od czasów, kiedy byłam jeszcze trzynastoletnim smarkiem.

Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć, jak właściwie to wszystko się zaczęło. Nigdy nie byłam specjalnie szczupła i przy wzroście niewiele ponad metr sześćdziesiąt ważyłam jakieś 65-68 kilogramów. Nie powiem, żebym kiedykolwiek była jakoś szczególnie zadowolona ze swoich wymiarów, ale na początku nie przeszkadzały mi one aż tak bardzo jak w późniejszym czasie.
Wszystko zaczęło się od pierwszej miłości, a raczej zawodzie miłosnym. Wiadomo jak to jest w tym wieku - wszystko przeżywa się jeszcze bardziej intensywnie, nawet jeśli nie warto. U mnie wyglądało to tak, że facet dużo ode mnie starszy zwyczajnie chciał za dużo, a nie dostając tego ode mnie, postanowił mnie zostawić bo "nie spełniam jego oczekiwań".

Cóż, niby nic, a boleśnie odbiło się na mojej psychice. Później był kolejny zostawiający mnie facet, później był zdradzający, i tak dalej. Po kolejnym niepowodzeniu doszłam do niepodważalnego wniosku, że wszystkie te niepowodzenia muszą być moją winą, że to ze mną jest coś bardzo nie w porządku.

Zaczęłam się odchudzać. Jasne, że już wcześniej zdarzały mi się epizody "intensywnego" dietowania ale były to raczej nieudolne próby zwykle kończące się fiaskiem. Tym razem było zupełnie inaczej. Przestałam jeść. Nie pamiętam dokładnie, jak długo tak wytrzymałam ale było to coś w okolicach dwóch tygodni. Wszystko skończyło się, kiedy rodzice przypadkiem znaleźli pokłady gnijącego jedzenia stacjonujące w mojej szafie. Zaczęli mnie pilnować i jakoś tam wróciłam do normalnego żywienia.

Później znów próbowałam różnych diet, jednak nie przynosiły one oczekiwanych efektów. W międzyczasie z częstotliwością jednego dnia słyszałam od swojej matki, jakim to okropnym grubasem jestem i jak bardzo ona wstydzi się takiego brzydkiego dziecka.

Lata mijały a ja żyłam tak sobie, popadając w coraz większe kompleksy. Powolutku, sukcesywnie przybywało mi kilogramów, aż waga osiągnęła spektakularną wartość 85 kilogramów przy wzroście 170 centymetrów. Wtedy to matka wypowiedziała w moim kierunku słowa, których nie zapomnę już do końca swoich dni. Mianowicie stwierdziła, że "jestem tak gruba, że tłuszcz mi z buzi kapie".

Słowa te były jak przysłowiowa kropla przelewająca czarę goryczy. W tym czasie miałam lat osiemnaście i za rok miałam rozpoczynać studia. Obiecałam sobie, że kiedy tylko przeprowadzę się do innego miasta, rozpocznę intensywną dietę w celu zrzucenia całego nadprogramowego tłuszczu i osiągnięcia mojej wymarzonej wagi 49 kilogramów.

Moje plany odrobinkę pokrzyżował fakt, że z domu wyprowadziłam się jeszcze przed studiami uciekając przed ojcem posiadającym zbyt ciężką rękę i musiałam rozpocząć pracę, żeby jakoś tam się utrzymać. Pracowałam wtedy tak intensywnie, że nie miałam już siły na obmyślanie żadnych diet.

Miałam w tym czasie pewien samobójczy epizod ale nie jest to czas ani miejsce, by się na ten temat rozpisywać.

Dokładnie rok temu rozpoczęłam studia. Tak, jak sobie zamierzyłam, równolegle zaczęłam się odchudzać. Nie będę wdrażać się w szczegóły - były epizody niejedzenia, były napady, było przeczyszczanie i wymioty. Z 85 kilogramów dobiłam do 69 i zrobiłam sobie kilkumiesięczną przerwę.

Później wpadłam w wir odchudzania. Skończyło się to skrajnym wycieńczeniem, wagą 55kg i wizytą u lekarza (internisty, na szczęście), wykonaniem masy różnorakich badań i obietnicy z mojej strony, że z odchudzaniem daję sobie na jakiś czas spokój pod groźbą wysłania mnie do specjalisty zajmującego się ED.

Moja własna diagnoza po przejrzeniu masy różnych stron i opinii lekarzy zajmujących się zaburzeniami odżywania? Anoreksja bulimiczna, albo bulimia anorektyczna, właściwie to raz jedno, raz drugie...

Do odchudzania wróciłam ponad miesiąc temu. Znowu się utuczyłam i znowu muszę zaczynać od początku. Tym razem zrobię wszystko tak, żeby nikt wokół mnie nie zorientował się, co właściwie się ze mną dzieje. Nie mam siły patrzeć w lustro i nie płakać przy tym jak bóbr. Jest mi niedobrze po każdym przyjętym posiłku, jednym słowem: mam dość.

I mam ogromną nadzieję, że uda mi się tutaj znaleźć tak bardzo potrzebne mi wsparcie...

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group